Zadzwoń

Co Simple House ma wspólnego z triathlonem?

Pierwsza część rozmowy z Adamem Czajkowskim, który opowiada o początkach firmy i o tym jak dziś funkcjonuje Simple House

Adam Czajkowski, założyciel i szef Simple House

Ile kilometrów za kółkiem zrobiłeś w tym tygodniu?

Bywa różnie, ale akurat w tym tygodniu prawie nie wysiadałem z auta. Generalnie, rocznie robię średnio 60 tysięcy kilometrów.

To znaczy, że nadal osobiście nadzorujesz wszystkie budowy?

Przez moment jeszcze tak, ale niebawem będę miał na szczęście pomoc od dodatkowej osoby, która będzie razem ze mną koordynować budowy. To szalenie angażujący i czasochłonny proces. Realizacji naszych domów modułowych mamy coraz więcej i są rozrzucone po całej Polsce. Oczywiście od dawna bardzo dużym wsparciem są tutaj nasi zaufani pracownicy. Nawet jeśli mnie nie ma na budowie, na miejscu jest zawsze kwalifikowany majster, który pilnuje porządku.

Cofnijmy się w czasie. Kiedy pierwszy raz pomyślałeś o założeniu firmy produkującej domy gotowe?

Simple House istnieje od siedmiu lat, a ja jakieś dziesięć, jedenaście lat temu zacząłem myśleć o prefabrykacji domów szkieletowych. Bardzo interesuję się budowaniem domów energooszczędnych tą metodą i od dawna przyglądałem się trendom zarówno w tej technologii, jak i generalnie w budownictwie drewnianym i zdałem sobie sprawę, że jest to taki kierunek, który na pewno będzie się szybko rozwijał. Byłem wtedy na wyjeździe szkoleniowo-wizytacyjnym w Niemczech, gdzie widziałem kilka zakładów, które prefabrykują domy modułowe i to mi dało dużo do myślenia. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest przyszłość.

Czy pamiętasz ile czasu minęło od momentu pojawienia się tego pomysłu do chwili, kiedy pierwszy dom szkieletowy pod marką Simple House wyjechał z hali produkcyjnej?

Jakieś trzy, cztery lata, ale to był intensywny okres przemyśleń, planowania, marzenia i układania sobie tego wszystkiego w głowie. Tworzyłem wtedy wizję, którą krok po kroku do dzisiaj realizuję. Bardzo dużo już osiągnęliśmy, ale jest jeszcze wiele do zrobienia. Także myślę, a nawet mam pewność, że przez następne lata nie będę się nudził.

Nie bałeś się postawić na budownictwo szkieletowe? Domy potocznie u nas zwane „kanadyjczykami” nie kojarzą się w Polsce pozytywnie.

Ja miałem to szczęście, że praktykę w technologii domów gotowych zdobyłem zagranicą. Dzięki temu nabrałem pewności, że jest to metoda tak naprawdę bardzo trwała przy zachowaniu podstawowych zasad – musi być świadomy wykonawca i dobrej jakości materiały. Obecnie domy prefabrykowane są na czasie. Zgodnie z trendami, budowanie ma być szybkie, energooszczędne, kompleksowe. Zastosowanie prefabrykacji idealnie odpowiada na te wektory i moim zdaniem, z tej drogi już nie ma odwrotu. W niedalekiej przyszłości prefabrykacja będzie coraz bardziej zaawansowana, przed energooszczędnością nie mamy odwrotu, musimy też budować kompleksowo. Nasze domy szybkie w budowie w pełni spełniają te wszystkie wymagania.

Ale przyznasz, że ta technologia ma w Polsce nienajlepszą famę.

Dziś coraz więcej klientów przekonuje się do tej metody. To jest oczywiście ciężki wysiłek firm wykonawczych takich jak Simple House, które muszą pracować na zmianę tej opinii, która pokutuje od końca zeszłego wieku. Na pewno zaważyły tu lata 90, kiedy to zbyt wiele firm w słabym standardzie budowało domki szkieletowe i utarło się zdanie o niezbyt wytrzymałych domach prefabrykowanych. Ja uważam wręcz przeciwnie, że te domy są tak samo trwałe i tak samo dobre jak domy murowane, pod wieloma względami nawet lepsze.

Wróćmy na chwilę do początków. Jaki był pierwszy dom szkieletowy skonstruowany w Simple House?

Pierwszym naszym domem prefabrykowanym był de facto dom pokazowy w Borowinie koło Konstancina-Jeziornej, czyli model D58 z użytkowym poddaszem i dodatkowym aneksem. Okazało się, że trudno jest sprzedać produkt, który właściwie jeszcze nigdzie nie zaistniał i funkcjonuje tylko wirtualnie. Mieliśmy klientów, którym bardzo się podobały nasze wizualizacje, ale jednak wstrzymywali się z podpisaniem umowy. Stąd decyzja, że trzeba wybudować dom modelowy i tak naprawdę ten dom zaczął nam dopiero sprzedawać Simple House. Potem jeden z pierwszych domów powstał pod Lublinem, następnie w Wadowicach i znów pod Konstancinem. Do dzisiaj mamy kontakt z tymi Inwestorami i utrzymujemy bardzo dobre relacje. To świadczy o tym, że te premierowe domy od początku się sprawdziły.

Po 13 latach prowadzenia biznesu, na czym obecnie skupiasz się najbardziej jeśli chodzi o rozwój firmy?

W tym momencie rzeczą zasadniczą dla nas jest zwiększenie i optymalizacja produkcji. To jest obecnie zadanie numer jeden, bo po rozbudowaniu części biurowej, która funkcjonuje fantastycznie, musimy nadgonić z możliwościami produkcyjnymi. Właśnie powiększyliśmy naszą halę produkcyjną i regularnie zatrudniamy dodatkowych pracowników.

Jesteś dzisiaj dumny z Simple House?

Tak, mogę powiedzieć, że jestem dzisiaj dumny z Simple House. Z jednej strony jestem dumny, a z drugiej chciałbym, żeby to nasze Simple House wyglądało jeszcze lepiej, żeby było jeszcze większą firmą. Czyli znów wyzwanie – zwiększyć produkcję, unowocześnić i nieustannie wprowadzać nowe pomysły. Mam poczucie, że ten biznes nigdy nie będzie samograjem, a ja osiądę na laurach. Po pierwsze technologia cały czas się rozwija, a po drugie cały czas są nowe pomysły i nowe oczekiwania klientów. Obecnie pracujemy nad wprowadzeniem usługi wykończenia pod klucz. Ogólnie to się świetnie składa, bo ja nie lubię monotonii.

Z czego jesteś najbardziej zadowolony w swojej firmie?

Najbardziej cieszy mnie fakt, że mimo wszystko i za wszelką cenę utrzymujemy dobrą jakość naszych domów szkieletowych. Mimo iż realizacje są jak wspominałem porozrzucane po całym kraju, a nadzór takiej budowy jest czymś bardzo wymagającym. Pomimo zwiększającej się produkcji i pomimo różnych przeciwności, na przykład pandemii czy trudności z siłą roboczą itd. Nie jesteśmy w stanie zagwarantować sto procent jakości prac w trakcie trwania budowy, bo chyba nikomu nie udało się pobudować domu bez jakichkolwiek poprawek, natomiast finalnie, jak już kończymy realizację, efekt jest bliski ideału.

A którą część pracy lubisz najbardziej, która sprawia Ci najwięcej frajdy, kontakt z klientem czy właśnie nadzór na budowie czy może praca w biurze?

Zdecydowanie najlepiej czuję się na budowie, po prostu lubię atmosferę placu budowy. Jako wieloletni praktyk i teoretyk bardzo szybko widzę pewne rzeczy, które muszą być poprawione, wyłapuję je błyskawicznie i szybko znajduję rozwiązania. Znajduję dobrą płaszczyznę porozumienia z pracownikami, z klientami też. Koordynacja realizacji, nadzór na budowach to jest mój żywioł. Oczywiście musi być też część biurowa, natomiast na pewno wolę pracę w terenie.

Czy dzisiaj budowanie domów nadal Cię kręci?

Coraz bardziej! Ciągle nowe wyzwania, nowe zadania, nowe ilości domów, które stawiamy sobie za cel; czasami łapię się nawet na tym, że bardziej mnie kręci samo budowanie niż wynik finansowy, co chyba wcale nie jest dobre! Jednak uważam, że to jest bardzo ważne, w każdym biznesie trzeba być trochę idealistą. Trzeba brać pod uwagę zadowolenie klientów oraz mieć fajną grupę ludzi, która tworzy ten biznes i koniecznie mieć satysfakcję i przekonanie, że tworzy się dobry produkt. Dopiero wtedy wszystko działa, przynosi zadowolenie i kręci!

Co jeszcze Cię napędza na co dzień?

Oczywiście triathlon. Jest to moje hobby, moja wielka pasja i coś co pomaga mi odreagować stres i zmęczenie; ładuje mi baterie. Wydaje mi się, że każdy powinien mieć jakiś swój sposób na zrelaksowanie się i zrzucenie stresu. Dla mnie jest to zdecydowanie triathlon.

A czy widzisz jakieś analogie między triathlonem a prowadzeniem tak prężnej firmy jak Simple House?

Tak, na pewno. W obu przypadkach należy wykazać się determinacją, konsekwencją, dobrą organizacją pracy, wytrwałością. To są takie cechy charakteru, które pomagają mi rozwijać firmę i, które wzmacniam trenując sport. Poza tym mam wrażenie, że mimo iż triathlon jest szalenie absorbującą czasowo dziedziną, to jestem teraz bardziej zdyscyplinowany i generalnie mam więcej energii. Wydaje mi się, że to się też przekłada na biznes. Pamiętam siebie jeszcze zanim zająłem się tym intensywnym sportem i wydaje mi się, że byłem trochę mniej energiczny i miałem mniej wigoru niż teraz, więc polecam gorąco.

Simple House za pięć lat?

Za pięć lat? Myślę, że Simple House powinno być, która produkuje około dwustu domów rocznie, myślę, że to powinna być wiodąca marka na rynku polskim. Myślę też, że wcześniej niż za pięć lat powinniśmy znaleźć się na rynkach zagranicznych. Myślimy głównie o rynku niemieckim.

cdn.